Wojownicy Wiki

Prosimy zapoznać się regulaminami:
- wiki,
- dyskusji,
- blogów,
- baz.

CZYTAJ WIĘCEJ

Wojownicy Wiki
Advertisement
Wojownicy Wiki

Tak, tak, wiem, wiem, miałam zacząć pisać o trochę bardziej przyziemnych rzeczach i na Klan Gwiazdy się zaklinam, że wkrótce się do tego zastosuję, ale ten rozdział musicie jeszcze przeboleć :D



- P-p-p-poziomko? C-co tu robi Łzowa Gwiazd-da? – wyjąkał zszokowany Maczek. Pod wpływem wstrząsu i urazu dziąsła miał znacznie utrudnioną wymowę.

Siostra bez słowa wpatrywała się w czarną kocicę, kręcąc z niedowierzaniem głową. Jakim cudem Klan Łzy znalazł się na zgromadzeniu, skoro od dobrej połowy księżyca nie było ich na swoim terytorium? Jak mogli tak po prostu zniknąć i nagle się pojawić?

Myśli kłębiły się w jej głowie jak rój dzikich pszczół. Do tej pory z Klanem Łzy nie było zbyt wielu problemów. Co prawda kiedyś koty wierzyły, że klan zapoczątkowała Liliowy Gąszcz, zbierając w tym celu okolicznych włóczęgów i za pomocą swoich czarów zmuszając je do posłuszeństwa. Ale w zasadzie były to tylko plotki, nikt tak naprawdę nie znał pochodzenia kotów Klanu Łzy, na zgromadzeniach zachowywały się w miarę przystępnie, a po śmierci Liliowego Gąszczu, kiedy wszystko się uspokoiło, niemal zapomniano o tajemniczych okolicznościach powstania klanu. Sam klan nie miał sobie nic do zarzucenia; oprócz niewiele znaczących potyczek o Mokrą Kłodę, żył we względnym pokoju z Klanem Słońca i pozostałymi.

Jednak zagadkowe zniknięcie kotów z ich własnego terenu, z którego swoją drogą nigdy nigdzie się nie ruszały, opustoszenie obozu Klanu Łzy, który był dotychczas niedostępną twierdzą i znów niespodziewane pojawienie się kotów na zgromadzeniu – wszystko to razem wzięte było tak powikłane i niezrozumiałe, że na samą myśl o tym Poziomkę zaczynała boleć czaszka.

- Nie mam pojęcia – przyznała kotka. Po chwili odwróciła się do brata z nikłymi iskrami w oczach. – Zapytaj ją, jeśli tak bardzo cię to intryguje.

- W życiu! – Maczek odsunął się gwałtownie, jakby tuż przed nosem przeszarżował mu potwór. – Ale widziałaś? – podjął po chwili, ruchem uszu wskazując Łzową Gwiazdę. – Ma krew pod nosem!

Poziomka przyjrzała się uważniej. Rzeczywiście, z wąsów kotki skapywała szkarłatna ciecz i lądowała na gęstej trawie polanki. Jednak z daleka ciężko było to zauważyć, ponieważ ciemna sierść przywódczyni maskowała czerwone plamy pod jej nosem i gdyby nie dobiegający od jej strony gorzki odór, można by w ogóle nie zorientować się, że kotka krwawi.

Maczek miał już spytać, co Poziomka myśli o całym tym zdarzeniu, gdy nagły szelest w krzakach za Łzową Gwiazdą oznajmił nadejście pozostałych kotów.

Rodzeństwo odskoczyło gwałtownie i starając się stąpać bezgłośnie, skryło się za Skalnym Usypem w rozpaczliwej nadziei, że nowo przybyli nie dostrzegli ich świecących w ciemnościach oczu.

Poziomka przypadła nisko do ziemi i nastawiła czujnie uszu, starając się wyłapać każdy dźwięk.

Przykucnięty tuż przy jej boku Maczek nerwowo przestępował z łapy na łapę.

- Jak nas tu znajdą, to rzucą nas na pożarcie psom, albo tym krowom, co się pasą za Drogą Grzmotu! – szeptał przerażony. – Już widzę te wielkie szczęki mielące nas na małe kawałeczki! Nie mamy szans, Poziomko, nie mamy najmniejszych szans. Poćwiartują nas, zrobią z nas serdelki…!

- Skąd wiesz, co to są serdelki? – spytała mimowolnie Poziomka, bijąc niespokojnie ogonem, gdyż strach Maczka zaczął się udzielać również jej.

Szept brata przeszedł w cichy jęk.

- Nie mam zielonego pojęcia, gdzieś to kiedyś słyszałem… Ale oni nas rozszarpią, jesteśmy zgubieni, och, zgubieni…!

- Przymknij się, bo naprawdę nas znajdą! – syknęła Poziomka ze złością. Chyba już nigdy nie wybierze się nielegalnie na zgromadzenie. Za dużo adrenaliny może zaszkodzić każdemu.

Zaczynała już błyskawicznie układać w głowie plan na wypadek, gdyby Łzowa Gwiazda przyszła ich tu szukać, gdy nagle do jej uszu doleciał cichy szept.

- Ile nas jest?

- Tylko czworo…

- Do stu jagód wawrzynka! Za mało…

- Możemy zawsze znaleźć jakąś wymówkę…

- Niby jaką? Że przyleciało stado orłów i zjadły nam koty? Bez sensu. Cokolwiek nie powiemy i tak będą myśleli, że jesteśmy słabi.

- Przecież jesteśmy…

- Zamknij się! Nie wolno ci tak mówić, rozumiesz? Nasza przywódczyni się poddała, ale my się nie poddamy! Nie jesteśmy tak słabi jak ona. Może rzucać na nas uroki, może płakać sobie do tego stawu ile chce, ale my nie odpuścimy i przejmiemy to, co nam się od samego początku należało.

- Ale jak chcesz to zrobić? Koty umierają, mamy coraz mniej żołnierzy. Nie damy rady…

- Damy. Mamy przecież jeszcze zastępcze duchy…

- Tak i one nadadzą się do robienia sztucznego tłumu, ale nie odwalą za nas walki, nie rozumiesz?

- To rzucimy zaklęcie.

- Przy wszystkich? Łzowa Gwiazdo, zwariowałaś.

- I tak nie uda nam się dłużej utrzymać tego w tajemnicy. Dziś, albo nigdy.

- Dobrze, ile ma ich być?

Dalsze słowa utonęły nagłym podmuchu wiatru i przez chwilę nie można było usłyszeć najmniejszego dźwięku. Uświadamiając sobie, że lekka bryza wieje w przeciwnym kierunku i koty z Klanu Łzy nie rozpoznają jej zapachu, Poziomka ostrożnie przysunęła się na skraj swojego schronienia i, nie mogąc stłumić ciekawości, wysunęła nos zza skały.

Widok, który stanął jej przed oczami, zmroził jej krew w żyłach. Z rozdziawionym ze zdumienia pyskiem gapiła się na towarzysza Łzowej Gwiazdy, który przykucnął przy trawie i dotknął nosem czegoś, co leżało na ziemi.

Nagle w mroku nocy zabłysło nikłe światełko o lekko fioletowym odcieniu i z blasku zaczął wyłaniać się jakiś dym. Poziomka ze zdumieniem przyglądała się jak cienka strużka pary wije się w stronę nieba i po chwili rozpryskuje na wiele mniejszych kłębków.

Kłębki przypominały trochę małe obłoczki, ale miały zupełnie inną barwę i zdawały się niespokojnie kręcić w powietrzu. Potem nagle rozbłysły i zaczęły po kolei, jeden po drugim spływać na ziemię. Gdy osiadły już na trawie, ciemny towarzysz Łzowej Gwiazdy ukląkł przy ziemi i, pochyliwszy głowę, dmuchnął powietrzem w każdy z nich.

Fioletowe światło przygasło na chwilę. Poziomka zamrugała, chcąc przyzwyczaić wzrok do ciemności, a kiedy ponownie otworzyła oczy, westchnęła gwałtownie z szoku.

Na udeptanej trawie, w miejscu, gdzie przed momentem widniały kłębki światła, przycupnęła teraz grupka kotów. Leżały one na brzuchach, z głowami przyciśniętymi do ziemi, a ich sierść zdawała się być lekko wyblakła, jak gdyby przezroczysta.

„Te światełka zamieniły się w koty!” – przebiegło przez myśl przerażonej Poziomce. – „Skoro te koty umieją rzucać zaklęcia, to nie ma wątpliwości, że mają coś wspólnego z Liliowym Gąszczem. To ona jest tą przywódczynią, o której wspominała Łzowa Gwiazda. To Liliowy Gąszcz stworzyła te koty i podporządkowała je sobie, żeby mogły wypełnić jej zemstę nawet po jej śmierci. One umieją czarować, tworzą nieprawdziwe duchy, a wszystko po to, żeby zgładzić klany!” – Myśli Poziomki wirowały tak szybko, że kotka nie miała nawet czasu zastanowić się, jak w ogóle wpadła na te wszystkie odkrycia. – „W dodatku nie słuchają już nikogo, bo zbuntowały się przeciwko Liliowemu Gąszczowi i uznały ją za słabą. Ale czy to oznacza, że Liliowy Gąszcz nie jest taka zła jak była kiedyś? Czy to możliwe, żeby Łzowa Gwiazda była jeszcze bardziej krwiożercza? I czy w takim razie jest jakakolwiek nadzieja dla leśnych klanów?”

Chwiejąc się od natłoku myśli, odwróciła głowę i zobaczyła Maczka, stojącego tuż za nią. Pod wpływem niewyobrażalnego wstrząsu, kociak zastygł w miejscu i z przerażeniem wpatrywał się w scenę, która rozgrywała się tuż pod jego nosem.

Nagle wiatr zmienił kierunek. Oderwane z gałęzi drzew chude listki klonów pofrunęły w stronę Łzowej Gwiazdy i jej wspólnika, niosąc ze sobą wyraźny zapach kociąt Klanu Słońca.

Spłoszona Poziomka gorączkowo odwróciła się w stronę skał i, w nagłym pośpiechu popychając osłupiałego Maczka, schowała się za stertą głazów.

Natychmiast przypadła do ziemi, starając się wtopić w tło, co okazało się jednak nie być takie łatwe.

Tymczasem dwa koty z Klanu Łzy rozpoznały wrogi zapach i ostrożnie węsząc, powoli posuwały się przez krzewy. Podróbki wojowników, wyczarowane przez nich, zostały w gąszczu wikliny, skąd nienaturalnie świecącymi oczami łypały czujnie na wszystkie strony.

Przez moment Poziomka rozważała, czy nie rzucić się do ucieczki, okrążyć Skalny Usyp z drugiej strony i zniknąć w tłumie zgromadzonych kotów. Co prawda tam również będą się kręcić duchy z Klanu Łzy, w każdej chwili gotowe rzucić na nich urok, ale może wobec silnej grupy wojowników Klanu Słońca spuszczą nieco z tonu. W każdym razie zapach kilkudziesięciu stłoczonych pod Skalnym Usypem kotów stłumi ich własny i – o ile żołnierze Łzowej Gwiazdy nie posiadają jakichś nadprogramowych zmysłów – kocięta nie powinny zostać wytropione.

W tym momencie nie liczyło się już, jaka kara spotka ich za potajemne wymykanie się na zgromadzenia. Poziomka wiedziała, że musi ratować życie swoje i brata, a w dodatku ma na to niewiele czasu, bo patrol zaczynał się już zbliżać do gładkich skał.

Nagle Maczek oprzytomniał. Może ocknął go gwałtowny spazm bólu w zranionym dziąśle, gdy niechcący uderzył szczęką o powierzchnię ziemi, w rozpaczliwej próbie skrycia się przed pogonią, a może to strach o własne futro zmusił go do logicznego myślenia, gdyż po chwili poderwał się z miejsca i przemknął w stronę jednej ze skał.

- Tu jest szczelina…! – syknął niemal bezgłośnie do Poziomki. – Szybko!

Poziomka błyskawicznie podskoczyła do brata i niemal równocześnie wepchnęli się przez wąski otwór w kamiennej bryle.

Ciemność zamknęła się nad nimi w chwili, gdy znaleźli się w ciasnej jamie. Lodowaty dreszcz przeniknął Poziomkę aż po kości, gdy uświadomiła sobie, że zaczyna żywić wątpliwości, czy otaczający ją mrok jest wciąż mrokiem jaskini, czy też – już mrokiem pośmiertnym.

Advertisement