- Niech wszystkie koty zdolne łowić zwierzynę zbiorą się na spotkanie klanu! - okrzyk Oblodzonej Gwiazdy był słyszalny w całym obozie. Wszystkie koty wybiegły ze swoich legowisk. - Zebraliśmy się tu, by mianować dwóch uczniów na wojowników! Wietrzny Mrozie, czy Dymna Łapa dobył wszystkie umiejętności wojownika?
- Tak - oczy brązowego zastępcy błyszczały dumą.
- Płomienna Gałęzio, Czarna Łapa jest Twoim pierwszym uczniem. Czy dobrze się wyszkolił?
- Oczywiście! Będzie świetnym wojownikiem - rudy kocur mówił spokojnie, lecz w jego głosie słychać było ekscytację.
- Dobrze. Dymna Łapo, Czarna Łapo, czy przyrzekacie bronić klanu i kodeksu wojownika nawet za cenę własnego życia?
- Przyrzekam - powiedzieli jednocześnie bracia.
- A więc z mocą Klanu Gwiazdy nadaję Wam imiona wojowników. Dymna Łapo, od dziś zwany będziesz Dymny Zachód. Dziękujemy Ci za Twoją odwagę i lojalność. Czarna Łapo, Twoje nowe imię brzmi Czarny Pęd. Witamy Was jako pełnoprawnych wojowników!
- Dymny Zachód! Czarny Pęd!
Maczek, Pszczółka i Sówek skakali przy żłobku.
- Pszczółko, łap! - krzyknął Sówek. - Tylko żeby Maczek nie złapała!
Jednak szylkretowa kotka wyskoczyła idealnie w momencie, gdy kulka mchu przeleciała nad jej głową. W jej ostrych ząbkach rozsypała się na małe kawałki.
- Maczku! - syknęła Pszczółka. - Zepsułaś kolejną zabawę!
- Przepraszam - pisnęła szylkretowa kotka. - Ja... ja pójdę pogratulować Dymnemu Zachodowi i Czarnemu Pędowi - wyjąkała.
- Myślisz że wojownicy będą chcieli z Tobą rozmawiać? - zadrwiła Pszczółka - Chodź, Sówku.
Maczek podeszła do czarnych kocurów.
- Cześć, Dymny Zachodzie!
- Maczku, nie mam teraz czasu, przepraszam.
Zawiedziona Maczek poszła do żłobka.
- Wiedziałam - zaśmiała się Pszczółka.
- Chodź, Maczku - zza żłobka słychać było dziwny głos.
Kotka pobiegła za legowisko. Zastała Deszczowy Upadek, swoją matkę. Czego mogłaby od niej chcieć?
- Muszę Ci coś pokazać