Wojownicy Wiki

Prosimy zapoznać się regulaminami:
- wiki,
- dyskusji,
- blogów,
- baz.

CZYTAJ WIĘCEJ

Wojownicy Wiki
Advertisement
Wojownicy Wiki

1 - Kruki, gawrony, wrony, sroki, kawki i sójki nad obozem[]

Kocica w dość młodym wieku siedziała w samotności w swoim legowisku, niczym osamotniony lis. Jej cudowne na codzień czarne futro z białym brzuszkiem, jak i łapami, wyblakło ze stresu i nieprawidłowego odżywiania w ostatnich dniach pory zielonych liści. Jej zazwyczaj błekitne i pełne wyższości oczy świeciły teraz marnie, jak ostatki rozżażonego krzewu, który spłonął, a po potędze żywiołu pozostało tylko wspomnienie i spopielona roślinność. Nie była sobą, chociaż powinna mimo trudności losu podnieść pysk ku gwiazdom i kroczyć w ich blasku bez patrzenia z wyrzutem na przeszłość.

Wtem do jej legowiska wskoczył szylkretowy kocur z heterochormicznymi oczami, które błyszczaly smutno. Jego zaokrąglone uszy były położone, a cała głowa lekko spuszczona. Przywódczyni spojrzała na niego, już ze swą typową dumą, wyższością i pogardą we wzroku, które skrywały prawdziwe zagubienie i strach w jej szybko bijącym od stresu sercu.

- Liliowa Gwiazdo... - zaczął, lecz miał problem z wypowiedzeniem tych słów, gdyż on sam również czuł jakby miał kamień w gardle i nie mógł się prawidłowo wysłowić. - Powoli się sciemnia... Powinnaś wybrać nowego zastępce.

Kocica mu nie odpowiedziała tylko siedziała obrócona do niego plecami, tak, że on nie mógł ujrzeć jej pyszczka i tego, że przygryzła ona wargę. Sam młody kocur był równie zestresowany co ona, lecz starał się zachowywać normalnie, mimo iż ta strata była dla niego równie ważna, co dla jego przywódczyni. Podszedł do niej z nisko położonym ogonem, tak że poruszał nim po podłożu w dziupli, w której znajdowało się legowisko przywódcy.

- Lilio, poważnie mówię. - dalej próbował do niej mówić, lecz tym razem podszedł do niej na tyle blisko, że widział już jej zlodowaciałą twarz, która była dla niej niecodzienna - Klan i tak już jest dość słaby po tym do czego ostatnio doszło, a co do tematu przywódcy jest on teraz strasznie rozdrażniony, więc jeżeli nie zadecydujesz zaraz... może znów się zacząć to samo co dwa księżyce temu - nie słysząc żadnej odpowiedzi przez wiele uderzeń serca, złapał ją za łapę i spojrzał swymi żółto-zielonymi oczami głęboko w jej. - Lilio, proszę cię. To dla dobra całego klanu. Nikt nie chce przeżywać tego jeszcze raz.

Wtem kocica wyrwała swoją łapę spod jego i odskoczyła do tyłu gwałtownie, tak że tamten się zląkł. Nie spodziewał się tego po niej, chociaż bywała nieprzewidywalna. Wysunęła pazury i nastroszyła swoje futro na ogonie i karku, a młody medyk skulił się lekko, ugiął łapy i ogon położył między nogami.

- Nie potrafisz zrozumieć najprostszej rzeczy takiej jak, potrzebuję czasu?! - wysyczała wściekle, a z jej oczu zamiast nienawiści płynął smutek i żałoba. - Moja mentorka, najlepsza przyjaciółka i zarazem pierwsza zastępczyni nowo odrodzonego Klanu Jeziora nie żyje, a ty mi mówisz bym szybko wybrała kogoś innego, kiedy ja zastanawiam się nad tym, kogo ona by wybrała! - jej głos zaczął się łamać, a szylkret wydawał się już mniej spięty niż wcześniej.

- Lilio-

- Nie nazywaj mnie tak! - przerwała mu w środku zdania - Dla ciebie jestem Liliową Gwiazdą, Łaciaty Nosie.- warknęła i zaczęła machać ogonem

- ... - wziął głęboki wdech - Jasne Liliowa Gwiazdo - jego głos był pozbawiony emocji, bezbarwny - myśl ile chcesz, ale nie oczekuj od klanu, że będzie milczał na kolejne złamanie kodeksu wojownika w twoim wykonaniu. - i wyszedł nie chcąc już męczyć się z tą wiecznie naburmuszoną kocicą, która śmiała się nazywać ich przywódczynią. Chyba wolał od niej nawet Szarą Gwiazdę, który może i był beznadziejny, ale przynajmniej dało mu się przemówić do rozsądku.

Sama Liliowa Gwiazda tylko na to zacisnęła zęby i wbiła pazury w już i tak zniszczone podłoże, w które od pokoleń przywódcy wyładowywali swą złość. Potem zmęczona położyła się na posłaniu z mchów i paproci, które zrobiła jej Gałązkowa Łapa. Młoda uczennica o ciemniejszym futrze od swojego braciszka, Drzewnej Łapy, miała niedługo kończyć szkolenie na wojownika, lecz wyglądała wciąż mizernie i nawet zioła Rudego Kroku jej nie pomagały w zdobyciu masy.

Zamknęła oczy, by zdrzemnąć się na chwilę, marząc o odejściu od problemów jakie niosło ze sobą dowodzenie całym klanem, który jeszcze na dodatek był podzielony odnośnie jej wyboru na nową przywódczynię. Nie dziwiła się Szarej Gwieździe, że miał dosyć tych wszystkich kotów, które mogły doprowadzić osobę o nawet najsilniejszych nerwach do szaleństwa. Po krótkiej chwili zasnęła z dala od kłopotów codzienności, słysząc tylko śmiech kruków z obozu.

2 - Pomoc z gwiazd bez przepowiedni[]

Obudziła się pośrodku łąki, którą oświetlał blask tysięcy, a może nawet milionów gwiazd, z których niektóre spadały na ziemię, w tym jedna, która z czasem zamieniła się w sylwetkę, która zamieniła się w osobę. Liliowa Gwiazda przyjrzała się jej, a gdy zdała sobie sprawę z tego, kto to, chciała podskoczyć niczym kociak z radości. Kawczy Lot! Jednak nie opuściła jej na zawsze. Ciemnoszara kocica z siwym pyszczkiem i piersi zstąpiła z gwiazd i przywitała się ze swą przywódczynią serdecznym liźnięciem w ucho. Czarno-biała kotka ledwie wytrzymywała by nie zacząć prosić ją by wróciła do nich, mimo iż było to niemożliwe.

- WItaj Liliowa Łapko. - przywitała się jej dawna mentorka, która zmarła tego ranka, a w jej zielonych oczach zabłyszczało rozbawienie.

- Kawczy Locie, jak miło mi cię widzieć! Wyglądasz - radośnie zilustrowała ją wzrokiem - młodziej. I dumniej - na to stara zastępczyni zaśmiała się serdecznie, a jej długie wąsy poruszyła bryza radośnie - Chcesz mi przekazać jakąś przepowiednię, w której doradzisz mi odnośnie mojego wyboru na mojego następnego zastępce? - zapytała i na myśl o próbach zrozumienia słów Klanu Gwiazdy zlękła się..

- Spokojnie kochaniutka, nie będę cię zamęczać niezrozumiałym bełkotem - zaczęła i usiadła ogonem wskazując młodszej od siebie, by uczyniła to samo. - Przyszłam tu z własnej woli, by pomóc ci w sposób jasny i zrozumiały, a nie jak te wszystkie inne koty z Klanu Gwiazdy, którym się wydaje, że ich bełkot jest oczywisty, kiedy praktycznie nie da się go zrozumieć. - uśmiechnęła się i polizała swoją siwą łapę. - Dobrze kochanienka Lilijko, kogo chcesz jako swego zastępce? - spytała by zacząć doradzać

- Sama nie wiem... - próbowała zacząć, lecz było to trudne - Chciałabym by był to ktoś komu ufam, że nie zrobi nic głupiego, że nie użyje potęgi przywództwa klanowi i dziewięciu żyć dla swych własnych złych celów - mówiła spokojnie, starając się wkładać serce w każde słowo, ale i jednocześnie umysł, co było trudne, gdyż mówiły one różne rzeczy - Musi to być też ktoś silny, kto poradzi sobie z tym trudnym zadaniem, a by klan zaufał mi jeszcze bardziej, proponuję kogoś kto jest w klanie popularny i sam klan popiera go, jako kandydata na zastępcę, ale... - zamilkła, a Kawczy Lot spojrzała na nią z przyjaznym wzrokiem.

- Ale klan chce kogoś silnego komu nie ufasz. - powiedziała, jakby znała myśli Liliowej Gwiazdy. - Żagwiowy Pazur, czyż nie? - młodsza pokiwała mordką na tak - Wiedziałam i nawet nie potrzebowałam do tego wiedzy Klanu Gwiazdy. - zaśmiała się i poprawiła sobie łapą wibrysy. - W końcu ja byłam kandydatką starszyzny, a on większości wojowników. Wiedziałam, że po mojej śmierci się to powtórzy, o ile on nie zabije się przez swój mysi móżdżek. - zażartowała z Żagwiowego Pazura i Liliowa Gwiazda zgadzała się z nią odnośnie głupoty tego silnego wojownika

- To kogo mam wybrać? - zapytała, a jej niebieskie oczy zabłyszczały pytaniami

- Proste. Czasem trzeba iść na kompromisy. - jej słowa nie były w pełni zrozumiałe, jakby już niezrozumiały bełkot gwiezdnych kotów przez nią przemawiał, ale by wszystko było zrozumiałe mówiła dalej. - Nie chcesz Żagwiowego Pazura jako swego zastępcy, bo mu nie ufasz i wolałabyś komuś zaufanemu. Dobrze. Jednocześnie ma to być ktoś komu klan ufa. Oczywiście. Musi być lojalny. To jest wręcz oczywiste. Ma ten kot również potrafić sobie poradzić z tak trudnym zadaniem, jak przewodzenie klanowi i nie może on być zagrożeniem dla wszystkich żyjących w lesie istot. Czyż nie? - powiedziała pogodnym głosem i jej dawna uczennica pokiwała jej znów głową - Więc, czy istnieje ktoś taki, kto spełnia wszystkie te wymogi?

Liliowa Gwiazda zastanowiła się chwilę o kogo może chodzić. To był trudny wybór, ale ostatecznie można było do tego dojść. Wtem zdała sobie sprawę z faktu, o kogo chodzi i spojrzała zdziwiona na Kwaczy Lot, która tylko się uśmiechnęła.

- On? Naprawdę? - jej mentorka jej przytaknęła - Ale on nie ma aż takiego doświadczenia, jak na przykład Silny Pazur, czy też Srebrna Bryza. - stwierdziła zgodnie z prawdą

- Ale jest młody, silny, uzdolniony i ma ambicję, które jednak nie są niebezpieczne dla kogokolwiek. - Kawczy Lot podeszła do niej jeszcze bliżej - Kochaniutka, on jeszcze ma mnóstwo energii, by dokonać dla klanu wiele i nie mówię tego dlatego, że jest moim synem, ale dlatego że on sobie z tym poradzi, w przeciwieństwie do swojego brata lub Śnieżnej Chmury. - szczerze rzekła

- Dziękuję Kawczy Locie za twe słowa - powiedziała spokojnie wstając - Nawet nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

- Nie ma sprawy Gwiazdeczko. Twoja stara mentorka służy pomocą. - zaśmiała się i powoli wstała. Może i wyglądała młodziej, ale wciąż była dość stara.

- Czy mogłabym się jeszcze o coś zapytać? - zaczęła znów, gdyż nie chciała się jeszcze żegnać.

- Oczywiście, pytaj. - jej zielone oczy wyrażały zrozumienie

- Czy gdybym miała jakiś problem, mogłabym z tobą w śnie porozmawiać? - zapytała odwracając swój błękitny wzrok w stronę wysokich traw, które tu rosły.

- Zawsze przyjdę z pomocą do mej ulubionej uczennicy. Tylko pozdrów ode mnie moją rodzinę i powiedz im, że nad nimi czuwam. - styknęła się z nią nosem na pożegnanie, niczym robiły to koty z Klanu Gwiazdy, gdy Liliowa Gwiazda otrzymywała swe dziewięć żyć, co przywołało właśnie to wspomnienie.

Po chwili wszystko zniknęło i otoczyła ją ciemność, w której to poczuła lekki powiew wiatru i dźwięki życia dookoła. Otworzyła niebieskie oczy i zamrugała nimi, przyzwyczajając się do światła. Ziewnęła i wstała szczęśliwa z rozmowy ze swą zmarłą już mentorką. I co tu się dziwić, że wybrała ją na swoją zastępczynię przez jej mądrość.

3 - Nowy zastępca[]

Stanęła na zewnątrz, na gałęzi swego legowiska już bez smutku i strachu, gdyż wiedziała kogo wybrać. Usiadła i polizała swoją łapę, by zacząć od razu obserwować obóz, który jeszcze był spowity częściowo smutkiem, lecz już odżywał, co kocica widziała obserwując jak kociaki, Mleczka i Bluszczyk, gonią się nawzajem po całej polanie. Ruda kotka wyglądała na trochę ociężałą, ale jej bialutka siostrzyczka w czarne plamy była od niej aż dwa razy szybsza, co było nie małym zaskoczeniem dla kotów z Klanu Jeziora. Biegała jakby miała w sobie krew Klanu Chmury, co mogłaby sugerować sylwetka jej matki - Szronowej Pieśni, której żółte oczy świeciły dumnie, gdy obserwowała swoje kociaki. Nieśmiałka i Szron jeszcze byli za mali by móc wychodzić ze żłobka, lecz Liliowa Gwiazda nie mogła się nimi opiekować w taki sam sposób jak robiły to inne karmicielki, gdyż szybko skończyło się jej mleko, więc dawała je im Obłoczna Pręga, która wkrótce miała spodziewać się miotu. Nowe łapki w klanie zawsze są oznaką siły i tego, że przyszłość będzie miała pozytywne barwy.

Spojrzała pod pień drzewa, które służyło wojownikom za legowisko przez wielką dziuplę, która się w nim znajdowała i która była wydrążona aż po sam szczyt drzewa. Do dziupli nieudolnie próbowała się wspiąć Gałązkowa Łapa. Przywódczyni martwiła się o zdrowie tejże kotki. Normalni uczniowie w jej wieku już potrafili się wspinać nawet po o wiele wyższych i mniej ogałęzionych drzewach. Była taka słaba, że pewnie nie przetrwa swojej pierwszej bitwy. Szkoda jej, gdyż jest naprawdę przemiłą osobą.

Liliowa Gwiazda wzięła głęboki i rozprostowała mięśnie, by zaraz jeszcze poprawić swoje futro i zacząć zebranie klanu.

- Wszystkie koty na tyle dorosłe, by same polować zapraszam pod półkę skalną na zgromadzenie klanu! - zawołała głośno zwracając uwagę wszystkich kotów, a sama szybko niczym goniący królika chmurniak wskoczyła na półkę skalną, gdzie usiadła majestatycznie, sprawiając, że Bluszczyk spojrzała marzycielsko w jej stronę, jakby sama chciała być na tym miejscu, ale szybko Szronowa Pieśń ją wezwała do żłobka, by nie przeszkadzała podczas zgromadzenia.

Koty z klanu już się zebrały i przywódczyni spojrzała na kolejnego ucznia ich klanu - Dębową Łapę. Jego oczy płonęły dziwnie, tak że odcinały się na tle oczu Łaciatego Nosa lub Rudego Kroku, a przecież wszyscy są medykami. Nie powinna go oceniać zbyt pochopnie. W końcu miał on mnóstwo problemów przez swego ojca, Szarą Gwiazdę, a jednym z nich jest to, że uczeń wciąż kuleje. Może i ma dopiero 5 księżyców, ale decyzję o zostaniu uczniem w tak młodym wieku podjął jeszcze Szara Gwiazda, a nie ona, więc to nie jej wina.

- Wszyscy jesteśmy zrozpaczeni stratą Kawczego Lotu, lecz pamiętajmy, że po każdej nocy wschodzi słońce i trzymajmy pyszczki wysoko, bo życie i tak będzie dalej trwać. - zmierzyła wszystkich wzrokiem, a tym bardziej kandydatów, nad którymi się zastanawiała

Śnieżna Chmura, był jej partnerem i jednocześnie kotem, któremu najbardziej w świecie ufała. Jego grube śnieżno-białe futro błyszczało dumnie na jego piersi, a zielone oczy patrzyły spokojnie pełne zaufania na nią, lecz co chwilę zerkały na żłobek. Pewnie zastanawiał się czy ich kociaki przypadkiem nie wychylą radośnie pyszczków. Srebrna Bryza natomiast była niesamowicie dzielną i dumną kotką z tego klanu. Pochodziła z pierwszego miotu Kawczego Lotu, lecz nie przypominała aż tak matki, gdyż miała jaśniejsze i bardziej srebrnawe futro i szaro-niebieskie oczy. Miała również jeszcze chudszą sylwetkę niż matka i ostrzejsze uszy. Jej oczy świeciły zaciekawione obserwując wszystkich i pewnie ledwie się opanowywała od podniesienia przednich łap, jak to miała w zwyczaju. Cienista Pręga pochodził z drugiego miotu dawnej zastępczyni i był od niej stanowczo ciemniejszy oraz pręgowany, lecz sylwetką i swym krótkim futrem mocno ją przypominał, a jego żółte oczy świeciły podobnie do tych jej. On natomiast przyglądał się smutno wyjściu z obozu, gdzie zakopano jego matkę. Był z nią bardzo związany. Szepczący Strumień też był smutny po stracie matki, lecz starał się o tym nie myśleć i jego długie czarne futro błyszczało tylko i poruszało się lekko na wietrze. On od zawsze był bardzo spokojny w przeciwieństwie do swojego wiecznie biegającego brata.

Kandydatem był też Silny Pazur, młodszy od niej, ale i tak doświadczony szary grubo-futry wojownik, którego uczniowie się boją. W jego bursztynowych oczach trudno było odnaleźć emocje, jednak miał on po prostu problem z wyrażaniem ich. Znała go dobrze i wiedziała, że może mu w pełni ufać, lecz nieraz podczas jakiś niekomfortowych dla niego rozmów po prostu odchodził z miejsca rozmowy z lodowatym pyskiem. Tylko Księżycowa Smuga potrafiła rozmrozić jego serce...

Był też...Żagwiowy Pazur. Rudy wojownik w imbirowe pręgi z niepokojąco bezuczuciowymi bursztynowymi oczami. W przeciwieństwie do Silnego Pazura, rudy wojownik nie potrafił w niej w ogóle wzbudził zaufania i tylko patrzył na nią nieraz zimno, jakby chciał być na jej miejscu. Jakim cudem rozkochał w sobie Szronową Pieśń? Liliowa Gwiazda nie wiedziała co ona w nim widzi.

- Wypowiadam te słowa przed Klanem Gwiazdy, niech duchy naszych przodków usłyszą i przyjmą moją decyzję. - wszyscy patrzyli na nią z oczekiwaniem, a niektórzy nawet dumnie puszyli futerko na piersiach, by pokazać swój majestat. - Nowym zastępcą będzie Szepczący Strumień.

Szepczący Strumień na te słowa wydawał się zdziwiony. Najwyraźniej nie spodziewał się tego spojrzał tylko w ziemię zakłopotany na chwilę, ale potem dumnie uniósł głowę i bezsłownie podziękował wzrokiem swojej przywódczyni, jednocześnie w oczach zabłyszczało mu, że jej nie zawiedzie.

- Wiedziałem tato, że ci się uda! - radośnie podskoczył Burza, który jako pierwszy pogratulował swojemu ojcu, mimo bycia kociakiem.

Przywódczyni zeskoczyła z najwyższego punktu skalnej półki i uśmiechnęła się do nowego zastępcy, by zaraz usiąść na niższej, bliższej ziemi i z niej patrzeć na klan. Zauważyła nienawistny wzrok Żagwiowego Pazura, który wysunął tylko pazury i odszedł w swoją stronę nie gratulując nowemu zastępcy. Wiedziała, że taka będzie jego reakcja. Natomiast jego partnerka Szronowa Pieśń pogratulowała i nawet powiedziała, że byłaby zaszczycona, gdyby uczył on któreś z jej kociąt, a gdy to mówiła, jej żółte oczy lśniły w blasku zachodzącego słońca i odcinały się na tle jasnoszarego futra zdobionego czarnymi plamami. Liliowa Gwiazda z przyjemnością zapamięta te słowa i postara się je spełnić.

Później gdy skończono gratulować i życzyć wszystkiego dobrego nowemu zastępcy, Łaciaty Nos podszedł do niej i poprosił by z nią porozmawiać. Kocica o białym brzuchu, pyszczku i łapkach się zgodziła i poszli w stronę polany medyków, gdzie się zatrzymali. O tej porze roku było tu bardzo zielono i aż chciało się być chorym, by tu przebywać.

Rudy Krok, starszy medyk o ciemnorudym futrze i żółtych oczach już porządkował zioła, w tym znienawidzoną przez nią trybulę, którą raz dostała od starzejącego się już medyka prosto w pyszczek, jeszcze za czasów bycia Liliową Łapą, lecz pamiętała to jakby to było wczoraj.

- Co tak nagle Liliowa Gwiazdo odzyskałaś humor i nie wrzeszczysz na kota, który próbuje ci tylko pomóc? - zapytał Łaciaty Nos, który najwyraźniej był wciąż trochę zdenerwowany tym, że przywódczyni go okrzyczała.

- Proste, Kawczy Lot mnie w śnie odwiedziła. - powiedziała uśmiechając się delikatnie, a jej oczy zabłyszczały niczym gwiazdy.

- Kawczy Lot? Tak szybko? Jako Klan Gwiazdy? - zapytał nagle Rudy Krok, a jego żółte oczy zapłonęły zaciekawione

- Nie. Przyszła w swoim imieniu by mi pomóc w wyborze zastępcy. - miałknęła i zamknęła oczy na chwilę

- Duchy rzadko tak robią. - burknął rudy medyk. Najwyraźniej był zły, że to nie do niego przyszła była zastępczyni, gdyż była ona jego przyjaciółką, a w dodatku jest on medykiem, więc to raczej on powinien mieć kontakt z duchami przodków. - Pewnie była jeszcze w stanie zawieszenia między naszym światem, a Klanem Gwiazdy - tłumaczył medyk, najwyraźniej chcąc wytłumaczyć sobie to, że jednak on nie mógł jej jeszcze jako gwiezdną zobaczyć. - O coś cię poprosiła?

- Tylko o to bym powiedziała jej rodzinie, że nad nimi czuwa.- rzekła spokojnie i w tym momencie na polanę medyków wszedł za młody uczeń Dębowa Łapa. Nie ufała mu. Było z nim coś nie tak, więc nie chciała rozmawiać przy nim o Klanie Gwiazdy. - Muszę już iść porozmawiać z moim nowym zastępcą. W końcu to dla niego coś zupełnie nowego. Do zobaczenia! - pożegnała się i poszła bez żadnego więcej słowa w stronę gdzie spodziewała się spotkać nowego zastępce i się nie pomyliła.

Szepczący Strumień wręcz od razu do niej podbiegł, by dowiedzieć się, co ma robić jako zastępca, a ona mu wszystko wytłumaczyła spokojnie. Kawczy Lot miała rację, jest on pełen młodzieńczej energii i wydawał się być również pełen nadziei, lecz nie na osiągnięcie władzy i potęgi, a na niesienie pomocy innym i sprawieniu, że w klanach będzie się żyć lepiej. Pod koniec jeszcze postanowiła mu powiedzieć słowa, po których miała nadzieję, że poczuje się lepiej po stracie matki, że ona jeszcze tam jest.

- Szepczący Strumieniu, wiedz jeszcze jedną rzecz - kocur spojrzał na nią zainteresowany, a jego szmaragdowe oczy, które odziedziczył po matce zajaśniały delikatnie, mimo iż już dookoła nich panowała szarość i gwiazdy powoli się wznosiły na niebo, by rozjaśnić ciemności. - nie czuj się nigdy samotny, nie myśl, że nikogo z tobą nie ma, bo pomimo nawet największych strat gwiazdy będą rozjaśniać twą ścieżkę, przez którą już prowadzi cię twoja strażniczka i opiekunka Kawczy Lot czuwająca nad swoją całą rodziną.

Czarny kocur wydawał się być zdziwiony tymi słowami. Pewnie się tego nie spodziewał. Był jakby zachwycony i w odpowiedzi jego oczy zalśniły dumnie i odpowiedzialnie.

- Skoro ona strzeże mej ścieżki, to ja będę strzec ścieżki pokoju między nami wszystkimi. Przysięgam na własne życie i Klan Gwiazdy, że dopilnuję porządku i sprawiedliwości na tym świecie. Jeżeli będziesz mogła, przekaż Kawczemu Lotowi, że będzie mogła być ze mnie dumna. - uśmiechnął się i spojrzał w gwiazdy

- Już jest.


Proszę. Oto tutaj taka historyjka, żeby nie było, że już nic nie piszę. Styl mi się chyba trochę zmienił, ale co tu się dziwić skoro już od połowy roku ciągle piszę fanfiki, ale z innego Fandomu... patologicznego Fandomu, w którym co drugi fanfik jest kopiuj-wklej innego. Ale da się tam znaleźć perełki i za to go kocham, mimo iż bywa toksyczny, koszmarnie toksyczny. A i zmieniłam imię Krwawego Pazura na Żagwiowy Pazur, bo to imię to był jeden wielki cringe. Gdyby matka dała mu na imię Krew, to porównałabym ją do Deszczowego Kwiatu. Już gdyby nazwać kociaka Żagiew to miałoby więcej sensu, tym bardziej że jest on rudy. No to tyle. Chyba ostatnio pisałam coś, że następny rozdział za pół roku i pół roku później napisałam to... Zabawnie się złożyło, a teraz to konto będzie dalej spoczywać w pokoju.

Advertisement